Wspólne dzierganie i czytanie #4: Powoli

Przez ostatni tydzień z dzierganiem było u mnie dość słabo. Zaczęłam coś robić tak naprawdę dopiero wczoraj i dzisiaj, więc nie można powiedzieć, by pod tym względem rozwój był duży. Z czytaniem też nie jest wiele lepiej. Jakoś mam teraz dość intensywnie w szkole, a mało intensywnie żyję. Muszę jakoś naładować baterie ;)


Dzierganie

Co dziergam - na razie zdążyłam spruć sówki (pisałam o nich w poście o sowach i ptaku nakręcaczu) - były zbyt wąskie. Miały 9 cm szerokości, podczas gdy wszystkie kwadraty muszą mieć koło 11 cm. Zastanawiam się, czy robić je znów, czy sowy sobie odpuścić. Zobaczę. Pewnie do nich wrócę. Są niewymownie urocze :) Tylko trzeba to po raz kolejny rozplanować i zrobić to tak, by dobrze wyglądało!
Jeszcze nie ruszyłam nowego króliczka, ale jestem na dobrej drodze, Mam już włóczkę ;) Co natomiast robiłam wczoraj i dzisiaj? Trawnik. Drugi trawnik. Widać go zresztą na zdjęciu. Zwykle staram się robić dwie łatki o danym ściegu, tylko zmieniam kolory na możliwie najbardziej gryzące się ze sobą. Ale, że trawa to trawa, to obydwie muszą być zielone. Mimo wszystko, nie sprawi to, że wylądują obok siebie - gwarantuję ;)

Czytanie

Skończyłam Flipeer roku 1973 i zaczęłam Przygodę z owcą tegoż autora. O ile naprawdę lubię Murakamiego, tak 4 książki z rzędu od tego Porno Potwora autora to stanowczo za dużo. Postacie główne są tak niezwykle bierne, obojętne i często bezczynne, że łatwo przez to wszystko samemu zmarnieć. Przygody z owcą nie jestem w stanie czytać jednym ciągiem. Przecinam ją czytaniem nadal Ani z Zielonego Wzgórza (idzie mi ona nad wyraz wolno. Jakoś dziwnie zagina czasoprzestrzeń, drażni mnie to nieco. Czuję się, jakby czytało mi się ją szybko i sprawnie, a nadal tkwię przed 200 stroną.. Jak to się dzieje?). Ostatnio przeczytałam kolejne opowiadanie z Bajek robotów oraz poszłam tropem wielu Pań biorących udział w akcji Maknety - przełamałam się i słucham audiobooków. Tylko, jak zwykle, kręcę nosem. Ostatecznie znalazłam kilka, które mi odpowiadały (do takich zdecydowanie nie należały Fight Club oraz Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął). Przy wczorajszym i dzisiejszym robótkowaniu towarzyszyła mi książka Lew, czarownica i stara szafa z cyklu Opowieści z Narnii, czytane przez A. Greinert i J. Zelnika. Bardzo miło mi się słucha, umila mi to czas robótkowy :) Może nawet pomoże w przekroczeniu zeszłorocznego wyniku książek przeczytanych? Może. Teraz dopiero marzec, więc na razie nie przejmuję się wynikiem końcowym. W końcu do tego sporo czasu, wakacje po drodze. No i czytamy dla przyjemności, nie dla wyniku :D

Flipper roku 1973 był o niczym. Tym razem nie mam nawet wyrzutów sumienia kiedy tak myślę. Jak dla mnie dużo gorszy od Słuchaj pieśni wiatru. Zobaczymy, jak wypadnie trzecia część trylogii - Przygoda z owcą. Coś czuję, że będzie lepsza od Flippera. Stawiam go chyba na półce obok Po zmierzchu Murakamiego. Rzeczona książka także mnie nie porwała.

Obawiam się, że mój blog znów na chwilę zawiśnie w nieróbstwie, ale myślę, że najrozsądniejszym będzie najpierw poukładać wszystko z nauką, a dopiero później rozwjać się tutaj. Dziergać nadal będę, oczywiście, zwłaszcza w środy, bo łacina temu sprzyja, jednak myślę, że większy rozwój pojawi się niedługo. Trzymajcie kciuki, postaram się, by czas większej aktywności blogowej przyszedł jak najszybciej :) A, póki co, będę się pojawiała przynajmniej raz w tygodniu w środy, aby napisać o dzierganiu i czytaniu :)


Post z serii:

Share this:

0 komentarze:

Prześlij komentarz