Wspólne dzierganie i czytanie #3: Kicający projekt w Kobe

Słońce nam ostatnio gorąco przyświeca, ale i śniegu nie brakuje. Mimo to, moje jedno kicadło zdążyło wyskoczyć na chwilę na trawkę ;)

I oto przedstawiam Wam efekt pracy z tym nieznośnym kwadratem dzianym ściegiem francuskim - zwinął mi się w króliczka! Nadal czeka na swoje oczka, ale chwilkę jeszcze będzie musiał poczekać, bowiem kroi mi się więcej króliczków! Przynajmniej ze cztery. Bo tyle mamy rogów w pledzie! Nie byłabym sobą, gdyby nie dyndały z niego wesoło cztery króliczki! Przepis na króliczka zaczerpnęłam z tego bloga.
Na fanpage na Facebooku zdążyłam się także pochwalić, że w dwa dni zrobiłam kolejną łatkę do pledu. Owszem. Na początku myślałam, że zabierze to sporo czasu. Nie zabrało. Pierwsze trzy rzędy wymagały nieco skupienia i ogarnięcia się, ale dalej szło lekko. Ostatnio wszelkie wzory podpatrzam na kanale Lousy Apostolopoulou - część filmów ta wspaniała kobieta nagrywa po grecku, część po polsku, niektóre w obydwu wersjach językowych. Bardzo mi się podobają wzory, które pokazuje, może i Wam przypadną do gustu. Sporo jest naprawdę prostych. Serio, sama to piszę, a nie dziergam zbyt wiele - możecie mi uwierzyć na słowo ;)

Łatka, którą udziergałam z włóczki oliwkowozielonej to trawnik. Ale uszak odmówił zejścia, więc tyle Wam jestem w stanie pokazać ;) Na pierwszym zdjęciu odważni w tle zobaczą kolejny już w trakcie tworzenia trawniczek. Ten zaczęłam kilka dni temu i jakoś nie mogę z nim ruszyć. Znów natłok obowiązków, ale staram się ciągnąć wszystko dzielnie! Króliczka zrobiłam! A wraz z nim PIERWSZY W ŻYCIU POMPONIK. Jest maleńki, ale jest. I jest uroczy ;)

CZYTANIE

Skończyłam już czytać Słuchaj pieśni wiatru, jakieś cztery dni temu. Teraz jestem w trakcie kolejnej - Flipper roku 1973. Co mogę powiedzieć o tej pierwszej? Jest krótka - to raptem 143 strony, w dodatku wiadomo, jakie polskie wydania książek tego autora mają wielgachne marginesy. Podział powieści i sama treść także sprawiają, że czyta się ją naprawdę szybko, lekko, przyjemnie. Jednak pozostaje bardzie dziwne uczucie po przeczytaniu. Kiedy skończyłam czytać miałam dziwne wrażenie, że ta książka jest w sumie o niczym. Jednak myślenie w ten sposób sprawiało, że czułam się nieco winna, bo dobrze gdzieś w głębi czułam, że wcale tak nie jest. Ta książka przecież jest o czymś. Ale kiedy zaczynałam się zastanawiać, o czym jest, to nie mogłam jakoś tego rozwikłać. Mimo wszystko uważam, że jest dobra. Flipper jest nieco inny. Nudzi mnie bardziej, ale czytam. Całkiem jest przyjemny, miejscami jest irytujący, czasem ciekawy. Szału ogólnie nie ma, ale czyta się dobrze. Mam nadzieję, że Przygoda z owcą przyniesie nieco więcej emocji. Kiedyś już zaczęłam ją czytać, ale było to w zeszłym roku na wakacjach, miałam wtedy mały czytelniczy kryzys i nie udało mi się przeczytać chyba nawet trzydziestu stron. Cieszy mnie to. Teraz z pewnością będzie się czytało lepiej. Jest to przecież trzecia część Trylogii Szczura, a postać Szczura jest w pewien sposób nam we Flipperze oraz Słuchaj pieśni wiatru przedstawiona. Czekam niecierpliwie. Cierpliwie natomiast czekają na mnie Ania z Zielonego wzgórza, Bajki robotów, Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął oraz Robinson Kruzoe. Ten ostatni ma najgorzej, bo jego nawet nie zaczęłam czytać. Ale wszystko w swoim czasie. Mam nadzieję chwilę jeszcze pożyć ;)
A czemu kicamy dzisiaj w Kobe? Powiedzmy, że to względnie blisko Okunoshimy, czyli naszej Wyspy Królików. Ale sprawa jest inna. Siedzimy w Kobe razem ze Szczurem z powieści Murakamiego!

Też dziergajcie, też czytajcie. Wszystko to jest super. Totalnie warto.
Mam nadzieję w okolicach weekendu z kolei pochwalić się uszytkiem. Mam nadzieję, że się uda, dołożę wszelkich starań, by tak się stało!


Post z serii Wspólne dzierganie i czytanie:

Share this:

0 komentarze:

Prześlij komentarz