Wspólne dzierganie i czytanie #2: Za dużo i za mało

Zaniedbywałam ostatnio bloga ze względu na sesję egzaminacyjną i przyznaję się do tego bez bicia. Ale egzaminy już się skończyły i ten horror - mam nadzieję - już nie wróci w takim natężaniu, jak miało to miejsce w tym semestrze. W następnym ma być lepiej. Tak sobie powtarzam. Ze znakami chińskimi jeszcze całkowicie nie wygrałam, ciągle z nimi walczę, ale sądzę, że to kwestia czasu. Taką w każdym razie mam nadzieję :) Tak samo, jak bloga, zaniedbywałam trochę wszelkie inne zajęcia. Dziergałam bardzo niewiele. Sówki fioletowe, które pokazywałam wam w ostatnim poście związanym ze wspólnym czytaniem i dzierganiem, nadal leżą nieskończone. Zaczęłam jednak dziergać coś nowego i plany powstają na dwa kolejne kwadraty do pledu. Ale po kolei... Bo poza drutowaniem też przecież c z y t a m y !


CZYTAM!

Za dużo książek, za mało czasu. Jeszcze przed skończeniem Kroniki ptaka nakręcacza zaczęłam czytać książkę o niewymownie irytującym tytule Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął (ale nie ma co narzekać, po angielsku mają gorzej. Jakieś to pocieszenie...). Uważałam, że będzie to książka dużo mniej wciągająca i raczej lekka, a zatem nadająca się do rozluźnienia gotującego się mózgu. A raczej papki, jaka się z niego robiła od natłoku krzaczków-robaczków (znanych raczej pod nazwą kanji). Nie pomyliłam się ani trochę. Książka jest o tyle... ciekawa... pod względem budowy, że sprawiła, że przystanęłam na chwilę wczoraj przy ścieleniu łóżka, by się zastanowić (moje zachowania wskazują na pokrewieństwo z trollami. Czasami nie umiem robić dwóch rzeczy jednocześnie). Zauważyłam, że te rozdziały, które są krótkie, są na tyle wciągające, że po przeczytaniu ich nie chcę odkładać książki i czytam dalej. Niejednokrotnie później następują jednak rozdziały długie, które w sumie od samego początku są już dość nudnawe i nie jestem w stanie doczytać danego rozdziału do końca. I w taki sposób sobie właśnie leży ta książka. Jakoś w piątek 20. lutego czytałam ją ostatnio i zatrzymałam się 3 strony przed końcem rozdziału ósmego. I jakoś na razie dalej nie czytam. Poświęcam większość uwagi Ani z Zielonego Wzgórza. Zebrało mnie na jakieś podstawówkowe wspominki i wypożyczyłam z biblioteki wyżej wspomnianą Anię w towarzystwie Bajek robotów załączonych na obrazku i Robinsonem Kruzoe, który grzecznie na swoją kolej czeka. Dlaczego Ania? Nie jest to książka, którą jakoś specjalnie wspominam ze szkoły podstawowej. Cóż, powód może kilka osób rozbawić. Dopiero jakieś dwa lata temu, będąc w trzeciej klasie liceum, dowiedziałam się, że jest więcej książek o Ani Shirley! Chciałam zatem powtórzyć sobie tę i przeczytać jeszcze kilka następnych. Mam dziwne wrażenie, ze wszystkich przeczytać mi się nie uda (to złe przeczucie, że co kolejna, to gorsza będzie...). Bajki robotów zaczęłam też jakiś czas temu, przeczytałam niemal od razu dwie pierwsze bajki, trzecia mnie zmęczyła do tego stopnia, że cztery ostatnie strony przeczytałam dopiero jakiś tydzień temu do poduszki, czyli po miesiącu przeczytania początku opowiadania. Mam nadzieję, że następne pójdą lepiej. Chciałabym, by moja przygoda z Lemem zaczęła się dobrze. No i teraz lawina znaków - są przecież takie piękne! 風の歌を聴け (Słuchaj pieśni wiatru) oraz 1973年のピンボール (Flipper roku 1973) czyli pierwsze powieści Murakamiego. Teraz wyznanie win - mam problem okropny. Nie potrafię przestać gromadzić w domu książek. Co chwilę znoszę ich coraz więcej i więcej, a czasu na czytanie nie mam wiele. Na pewno nie na tyle, by to wszystko czytać od razu. Efektem takiego właśnie widzi mi się jest ta książka z dwoma częściami "Trylogii Szczura" Murakamiego. Jednakowoż czyta się te dwie powieści całkiem szybko podobno (tak jak i Anię z Zielonego Wzgórza) zatem jestem dobrej myśli, że jednak nie potrwa to zdecydowanie za długo :)

DZIERGAM!


Za dużo zaczęłam, za dużo też pomysłów, a czasu znów mało! Sówki - jak się wcześniej przyznałam - nadal leżą na półce i przez brak oczu nie mogą nawet na mnie patrzeć z wyrzutem. Niech ktoś zrobi to za nie, ładnie proszę. Zabrałam się jednak za kolejny pomysł - oczywiście do p l e d u (no nic prawie poza tym pledem nie robię...). Na razie pomysłu nie zdradzam, czeka mnie trochę myślenia nad tym, czy uda się go wcielić w życie tak całkiem, ale niektóre osoby mogłyby skojarzyć kwadrat ściegu francuskiego z moją inną obsesją. Osoby, które się zorientowały proszę jednak o zachowanie rąbka tajemnicy. Sama ją w końcu uchylę. Niechże ten kwadrat najpierw nabierze wymiarów 13cm na 13cm, bo na razie na długość to ma 10cm i trochę jeszcze brakuje. Jednak gorzkie żale wyleję - nie ma nic nudniejszego nad klecenie czegokolwiek ściegiem francuskim. Usnąć można od tego wiecznego składania oczek prawych. Ale mus to mus. Trzeba mieć swój wymarzony, ultrakiczowaty (jak ten napis) pled. A co do ultrakiczowatości - te dwie zielone włóczki ze zdjęcia już czekają, by stać się nowymi właśnie kwadratami-trawnikami. O tak, to będzie pled wspaniały. Już go kocham! A poza tym nieszczęsnym kocykiem niewiele się u mnie kroi na druty. Trzeba przecież kiedyś zrobić te prawie 180 kwadratów, same się nie zrobią. Zatem staram się robić, kiedy mogę. I muszę powiedzieć, że ciągle się uczę czegoś nowego - a to także bardzo chciałam osiągnąć tym projektem!


Kronika ptaka nakręcacza

Niewątpliwie książka ta stała się jedną z ulubionych. Na pewno też kiedyś do niej wrócę, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że następnym razem już nie wywrze na mnie aż takiego wrażenia. Nie będzie tego niepokoju, ciągłego zastanawiania się nad tymi wszystkimi tajemnicami. Jednak teraz przez nią w głowie mi studnie :) Zdecydowanie uważam, że jest to książka, którą każdy powinien chociaż spróbować przeczytać. Styl Murakamiego nie pasuje koniecznie każdemu, jednak naprawdę warto spróbować! Ale teraz już jestem zmiennie na Zielonym Wzgórzu, w Szwecji, w Kobe w Japonii albo gdzieś tam w kosmosie. Chyba, że jestem na Króliczej Wyspie i coś nowego kombinuję ;)


Polecam drutowanie! Tak bardzo odpręża, uspokaja i pozwala jakoś zebrać myśli. Ostatnio nawet próbowałam się nauczyć knocić na szydełku. Praktyka czyni mistrza, kiedyś się nauczę! A jak Wam idzie? :)

Share this:

0 komentarze:

Prześlij komentarz